29     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Prince Of Persia: Piaski Czasu



"Gonzo"


Zawsze towarzyszyłem Księciu Persji w jego przygodach. Kiedy hulał z lewej do prawej w swoich dwóch pierwszych częściach i ja byłem dwuwymiarowy. Wraz z PRINCE OF PERSIA 3D również ja przeszedłem metamorfozę, lecz ukryto mnie pod suknem okrywającym umięśnione ciało Księcia. Teraz po moich wielokrotnych prośbach u Jordana Mechnera (twórcy pierwszego PRINCE`A), czwartą część gry poświecono mnie i całej mojej rodzince. Tyle, że o tym się nie mówi. Tym razem wraz z Księżulkiem przyatakowaliśmy wszystkie najważniejsze platformy z PS2 na czele. Być może to jest przyczyną niebywałego sukcesu PIASKÓW CZASU, bo tak się nazywa ten epizod z życia Księcia, i sprzedaży przekraczającej 2 miliony sztuk. A może to moja zasługa? Teraz PoP został wydany przez Cenegę na PC i to w dodatku w wersji z nalepką PL.



Zawsze twórcy starają się dobrać jakąkolwiek historię do swojego produktu, aby jakoś usprawiedliwić te masowe mordy uprawiane przez graczy. Czasem im wychodzi to lepiej, innym razem zupełnie zawalają sprawę. Teraz panowie z Ubi Softu nie myśleli chyba za wiele, ale przecież fabuła ma przypominać perską baśń, a w imitowaniu takowej radzi sobie całkiem nieźle. Bezimienny Książe Persji (a może to jest właśnie jego imię?) kolejny raz sam sprawia sobie kłopot. Podczas, gdy jego ojciec walczy ze złym, nikczemnych, zdradliwym i... stareńkim wezyrem, Bezimienny wyprawia się po Sztylet Mocy, który podobno potrafi zawładnąć nad ową czwartą miarą i kierować nią wedle własnego upodobania. No i wszystko szło jak po maśle, razem z Księżulkiem biegliśmy po ów artefakt, ale po jego wzięciu wszystko zaczęło się sypać. Typowe.

Książę właśnie załatwia na amen kolejnego niedobrego pana

Całe królestwo (czy tam cesarstwo, nigdy nie byłem w tym dobry) zamieniło się w opustoszałe budowle, a podwładni włącznie z Sułtanem zmutowali się w potwory, W normalnej postaci pozostałem ja, Księżulek, Wezyr i śliczna księżniczka Farah. Hoho, będzie iskrzyć. Zadaniem Bezimiennego Księżunia jest cofnięcie tych wszystkich niefortunnych zmian. Wesprze go Farah, która strzałami ze swojego łuku nieraz pomoże Wam wyjść z opresji. No i to ciało...

TRACH! CIACH! PLUSK! BRZDĘK! ACH!
Chyba nie da się krócej opisać przygód, które przeżyjecie ze mną i resztą kompanii. Gra jest typowym TPP, choć oferuje kilka znaczących innowacji. Wyobraźcie sobie, że po zdobyciu Sztyletu, gdy biegliśmy z Księciem prze kolejny korytarz wyskoczyło na nas ostrze. Nagle. Niespodziewanie. Szast prast i Bezimienny leżał bez życia. Wystarczyło jednak uaktywnić sztylet i cofnąć czas o kilka sekund, by móc na nowo cieszyć się urokiem żywota.

Grafika jest naprawdę ładna i cieszy nasze troje oczu

Nie muszę chyba wspominać, że następnym razem Książe przebrnął już bez kłopotu przez zdradliwy fragment. Kolejnym zastosowaniem sztyletu jest spowolnienie czasu, które powoduje ciekawy efekt, a mianowicie lekkie rozmycie obrazu, jakby przysypanie monitora piaskiem. Ponadto w momentach zapisywania gry, w głowie Księcia i przed naszymi oczami pojawią się obrazy tego, co nas czeka. Fajny bajer. Poza tymi wszystkimi „udogodnieniami”, Sztylet posłuży nam przede wszystkim do unieszkodliwiania wrogów. Tylko kłując ich tą bronią i wysysając piasek z ich ciał, możemy ich wysłać do krainy wiecznych pisaków. W przeciwnym razie zaraz wstają i ochoczo szarżują na naszą postać.
Czy mówiłem coś o zapożyczeniach z MATRIX`A? Bezimienny potrafi biegać po ścianach, odbijać się od nich czy wykonywać przeróżne ewolucje mając za podłoże wrogów. Robi wrażenie. Zgrzytem jest długość gry, która oscyluje wokół wartości 10 godzin, jednak dziś staje się to powoli standardem.
PIACH W OKU
Grafika jest bardzo ładna i śmiało może rywalizować o miano najładniejszej gry TPP ubiegłego roku. Firany powiewają przy ich poruszeniu, Księżulek podczas sprintu wzburza tumany piasku. Piasku, który jest wszechobecny. Nie ma takiego fragmentu gry, gdzie nie występowałyby te małe okruchy skalne. Czujemy się jak na Jamajce, tylko klimat nie ten. Nastrój tworzony jest dzięki świetnemu wymodelowaniu rozległych pomieszczeń, stylistyce postaci, jakości tekstur czy muzyce. Ścieżka dźwiękowa jest wysoce przyswajalna i bardzo dobrze dopasowana do gry. Doskonałe orientalne kawałki dopełniają czarę rozkoszy. Ani razu żadna tekstura mi się nie załamała, razem z Księżulkiem nie wpadliśmy w ścianę i ogólnie gra była czystą przyjemnością.

Scena jak z filmu, łał

W BRZUCHU SZTYLET
Przyznam, że bardzo podobał mi się występ w PRINCE OF PERSIA: PIASKI CZASU i już przygotowuję się do pracy w sequelu. Chyba nie myśleliście, że obok takich wyników sprzedaży Ubi Soft przejdzie obojętnie? W każdym bądź razie tutaj opisywana gra nie ma wielu błędów czy niedopatrzeń. Raczej nieporozumień. Po pierwsze wspomniana długość gry. Chciałoby się więcej. Poza tym ostatni boss, którym jest, jak być może wydedukowaliście, Wezyr. Może to wina jego wieku albo coś, bo po prostu jest słaby. Pokonać go łatwo, a tym bardziej pozostaje niedosyt, że wcześniej pokonywaliśmy o wiele silniejszych/ liczniejszych przeciwników. A nasz „numero uno” to kaszka z mleczkiem

Gdy znajdziemy taką lokację, wzrośnie nam maksymalna ilość energii

Grywalność tego tytułu jest wysoka i grę przechodzi się „na jednym oddechu”. Zakończenie jest odjechane, a Księżunio miejscami sypie tekstami z rękawa niczym legendarny Duke (bracia, czy co?). Zakończenie wbija w fotel i zaskakuje. Kolejnym elementem, który przypadł mi do gustu, ale nie został rozwinięty, jest motyw Sztyletu Mocy. Oddziałuje on na Bezimiennego, jak, nie przymierzając, Pierścień Władzy na wszystkich innych od Saurona. Powoli zdobywa jego duszę, a z czasem całkowicie nią rządzi. Być może będzie to tematem części drugiej? Nie wiem, zobaczymy. Pewnie czekacie aż powiem wreszcie kim jestem? E, nie ma o czym gadać nie pełnię w grze roli większej niż ziarnko piasku. Ale i nie mniejszej, bo ja jestem ziarnkiem piasku! Ha!


29     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Prince of Persia: Piaski Czasu